grudnia 29, 2010

Rekawiczki



Taka zabawa polarem, resztką (dosłownie paroma metrami) czarnej wełny, które zostały mi po chuście. O pogodzie pisać nie będę - wszyscy widzą co się dzieje. Jako istota ciepłolubna nad miarę staram się nie dostrzegać okoliczności przyrody. Choć nie da się ukryć: (cytat z Andrzeja Poniedzielskiego) Duszno nie jest. Więc i rękawiczki się przydadzą.

Staram się unikać trwonienia energii na przemyślenia, które nic nie wnoszą i nie denerwować rzeczami na które nie mam wpływu, więc li i jedynie powyższym określeniem kwituję wypowiedzi rodaków dotyczące znanej Wam, obecnej, zimowej aury.

Skoro już jesteśmy przy temacie trwonienia, to wspomnę tylko, że zaczęły się wyprzedaże i byłam wczoraj w Porcie Łódź i IKEI. :D

Ale nie nie nie, nie będzie o tym o czym myślicie :)
Umęczyłam się potwornie. Głowa mnie rozbolała, nogi i ręce też a kupiłam - na tych wyprzedażach: jedną (słownie: jedną) koszulę i jedną opaskę do włosów.
Zaprawdę czułam się niemal jak Sokrates na targu. Gotowa byłam wołać: Ile tu rzeczy, które mi do życia nie są potrzebne!. Albo chociaż: Ile tu rzeczy, które mogę sobie zrobić sama! :D

Koszul szyć nie potrafię (albo mi się po prostu nie chce, nie popadajmy w przesadę) Opaska kosztowała 6.90. Dodam do niej parę tasiemek, filcu i koralików i będzie konkurować z takimi, co je za 36.90 widziałam (H&M)
W ogóle zauważyłam, że od dłuższego czasu nie kupuję rzeczy, które mogę zrobić sama. I jest ich coraz więcej :) Czapki? szaliki? broszki? Torebki?
Buty jeszcze kupuję, ale ostrzegłam Maleństwo, że gdyby mi się odechciało, to ma mnie prowadzić do specjalisty.

W Ikei nie było tak łatwo. Tam już nie czułam się jak Sokrates. Prędzej jak Golum, bo gotowa byłam z każdym zakrętem wykrzykiwać: My Precious!, tym bardziej że przecenione były niektóre tkaniny...
Właśnie zaraz siadam do zwężania nabytych kompletów pościeli.

My Precious! :D

grudnia 07, 2010

Pomikołajkowo



Takie widok zastał Małżonek mój, wchodząc do kuchni 6 grudnia.


Przepis na " Mikołajkowe drożdżówki choinki" z nieocenionego Blogu Dorotus - Moje Wypieki

Cytuję:

Składniki na 6 dużych drożdżówek:

* 150 ml mleka
* 40 g masła, roztopionego
* 300 g mąki pszennej chlebowej
* 7 g drożdży suchych lub 14 g drożdży świeżych
* 2 łyżki cukru (30 g)
* 8 g cukru wanilinowego*
* 1 białko

Ponadto do posmarowania:

* 1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania


Mleko wymieszać z roztopionym masłem. Mąkę wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi wcześniej zrobić rozczyn), połączyć z resztą składników, wyrobić. Ciasto powinno być gładkie i elastyczne. Przykryć ściereczką kuchenną, pozostawić na 1,5 h do podwojenia objętości.

Wyrośnięte ciasto krótko wyrobić, rozwałkować na duże koło
o średnicy ok. 30 cm, podzielić na 6 części, trójkątów. Trójkąty ponacinać po obu stronach, końcówki spłaszczyć placami, jak na załączonym zdjęciu. Przykryć, odłożyć do napuszenia na 20 minut. Przed pieczeniem posmarować jajkiem.


Robiłam wszystko jak w przepisie, poza smarowaniem jajkiem (zapomniałam po prostu, późno już było). Dodatkowo, znalazłam w szufladzie zabłąkana torebkę z trzynastoma M&M-sami. Grzechem byłoby nie wykorzystać ich do zdjęcia ;)

Choineczki pyszne zaraz po upieczeniu i następnego dnia rano. Gruba warstwa lukru znacząco podniosła ich notowania :)

listopada 21, 2010

Szydełkowo - batmańska chusta na zimną zimę





Na pewno zimna zima nie będzie jej (ani mnie, mam nadzieję) straszna, bo to chusta z włóczki 100 % wełny. Robienie jej trwało w moim przekonaniu naprawdę krótko jak na imponujące rozmiary produktu finalnego, bo około 3 tygodnie (a konkretnie kawałki wieczorów na przestrzeni trzech tygodni). Jest bardzo ciepła, dość ciężka i... robi wrażenie :)

Najpierw wrażenie zrobiła na mnie, na blogu Poppy. A potem Cudowna Tayton pomogła mi zdobyć wzór (DZIĘKUJĘ!), bo to wzór zagraniczny i płatny - czyli ŚWIATOWY! :)
Robiło się dość łatwo, część środkowa trochę nudna, więc skróciłam ją o 10 rzędów. Co w rezultacie na dobre mi wyszło. W przeciwnym wypadku ani chybi zamiatałabym ogonem trotuary.

I jeszcze troszkę danych technicznych:

włóczka: Kashmir Madame Tricote - wełna 100%
szydełko: jakieś takie dziwne, sądzę, że około 3,75
waga: Ha! dobre 40 dag.
rozmiar: uuuhuu na przeciwprostokątnej jakieś 2,30m.

I jeszcze. Po raz pierwszy zadawałam w niej szyku w zeszłą sobotę. Byliśmy w kinie ze znajomymi. Stroję się, wiercę przed lustrem, pytam Maleństwo o opinię:

Ja: I jak? Do kina może być?
Maleństwo: Może, chociaż nie idziemy na Batmana!

W kinie (sprawdzaliśmy) mogą się nią przykryć cztery siedzące obok siebie osoby. A i dla tych z przodu by wystarczyło, gdyby im uszy zmarzły.

listopada 15, 2010

Jesiennie na brązowo

Lubię buty inne niż czarne. Czerwone, niebieskie, białe... No lubię i już. Brązowych dawno nie miałam, więc tej jesieni pomykam właśnie w takich. Wszystko pięknie, tylko okazało się, że pasującej do nich torby brak. Ponieważ od niedawna wyznaję zasadę, że nie kupuję tego co mogę i umiem zrobić sama - trzeba było uszyć torbę. Materiał - zdecydowanie vintage. Znaleziona w szafie Mamy co najmniej dwudziestoletnia "wełna garniturowa". Na torbę też się nadała.






Jako podszewka występuje jeszcze starszy, koszmarnie oślizgły materiał niewiadomego pochodzenia. Gdybym nie musiała z niego szyć, podobałby mi się jeszcze bardziej :)

listopada 14, 2010

"C.D.N. tylko musze pozmywać" - czyli jak się znika na 2 miesiące

Tymi słowami zakończyłam ostatni post. Było to... drobiażdżek, pikuś, fraszka...22 sierpnia, czyli dwa i pół miesiąca temu. Jeśli ktoś z Państwa chciałby mnie przebić w kwestii zmywania - proszę próbować. Dopóki nie znajdzie się chętny, pozwolę sobie zgłosić się do księgi Guinessa z propozycją bicia rekordu w długości czasu taplania się w Ludwiku ;)(wyobrażacie sobie ile to naczyń?).

Ponieważ blog nie jest wyłącznie o domowych porządkach, ;) ale też o szydełkowaniu i takich tam, a ostatnio skończyłam (a właściwie nie skończyłam) na misiu, to i powrót swój na blogowe łono, właśnie od pokazania misia zacznę.



Miś skończony został chyba ze dwa dni po ostatnim poście, ale na pokazanie go tu już mi zabrakło weny i czasu. Co więcej, On już pracuje - prowadzi razem ze mną angielski dla przedszkolaków i spisuje się bardzo dzielnie.

Zabrakło mi również czasu (i weny) na pisanie, czytanie, kraftowanie, szycie, spanie... no po prostu wsiąkłam. W pracę i pewien bardzo dla mnie ważny i osobisty...powiedzmy - projekt edukacyjny. Tak, to dobra nazwa. I słowa więcej nie napiszę aż do końca.

Podsumowując: Żyję, z Mężem widuję się nocami, podczytuję Was - stęskniłam się, łapki mnie swędzą robótkowo i już nie chcę takich przerw, bo mam coś tam małego malusieńkiego do pokazania przecież. Padanie na pyś, powroty do domu po codziennej kilkunastogodzinnej nieobecności przecież tak zupełnie mnie nie powstrzymały od dłubania. Aż tyle, to się u mnie nie zmieniło ;)

Do zobaczenia wkrótce!

P.S. Nie poszłam zmywać. :D

sierpnia 22, 2010

Zrób sobie misia

Zabawa blogowa u (klik klik) Bromby, która startuje dziś o 16. Dobry pomysł, żeby odświeżyć szydełkowanie :)

Będę szydełkować i edytować wpis na bieżąco :)


Część pierwsza - łepek (zaczęty około 16.30)




Część druga, nadawanie misiowi "twarzy"


Zaczęta około 18. Musiałam (misiałam :) ) ufilcować dwie czarne kuleczki, bo nie miałam żadnych koralików nadających się na oczka. I nosek jest inny niż pokazała Br0mba. Wyszydełkowałam go i doszyłam, albowiem wyszyty przeze mnie wcześniejszy kinolek nadawał misiowi POpromienny, a nie jak zakładałam początkowo - promienny wyraz pyszczka.



Bebolek misiowy, rozpoczęty około 20.15





cdn, tylko muszę pozmywać :)

sierpnia 08, 2010

Chrapek. Pies polarowy



Pierwszy raz szyłam z polaru. Bałam się, bo toto i elastyczne, a może ściągać, a może przekręcać się będzie? Nic z tych rzeczy szybko, miło, łatwo poszło. Samo cięcie elementów już było przyjemnością, a potem jakimś ściegiem elastycznym myk myk - pozszywałam i powstał Chrapek (wzór z książki Debry Quartermain - Szyjemy zabawki i przytulanki) No, może tylko raz zwątpiłam, kiedy przyszło mi wypruwać kawałek ściegu elastycznego z polaru. Zdecydowanie takie prace powinno się zlecać więźniom skazanym na ciężkie roboty.





W Chrapku jestem zakochana. Jego dodatkowym atutem (poza miękkością, polarowością, ładnością i tym, że go uszyłam ja ;)) jest kieszonka na brzuszku, do której można schować np. paczkę chusteczek, albo jak widać na zdjęciu - książkę, czytaną do podusi.



Poza Chrapkiem, mam jeszcze parę rzeczy do pokazania, ale pomyślałam, że będę je dawkować co kilka dni, żeby znów mi się nie zrobiła miesięczna blogowa przerwa. Złoszczę się jak gdzieś zaglądam a tu grrr nic nowego. A u mnie - to samo.

Parę osób pisało w mejlach albo komentarzach pytania o tajniki powstawania zielonej torby z liskiem. Postaram się niebawem opowiedzieć jak ją szyłam. Dla profesjonalnych krawcowych zapowiada się zatem niezły ubaw.

DO zobaczenia!

sierpnia 05, 2010

Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę...

Dobra, żartowałam, Nie ma żadnego misia. I teczka też jest bardziej torbą niż teczką... Choć właściwie można zaśpiewać Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę. Bo torba/teczka poniższa służyć ma właśnie do przewożenia i przenoszenia misiów i temu podobnych w fazie, no nazwijmy to - prenatalnej, czyli w kłębkach. Krótko mówiąc przed Państwem moja torba robótkowa, która całkiem przypadkiem załapała się do zabawy "Robótki w podróży"

Torba robótkowa, ale też i torba odpadkowa, bo starałam się wykorzystać wyłącznie ścinki, resztki i jakieś nieudaczniki z poprzednich działań maszynowych. Jakieś zabłąkane kieszenie, uszy, ścinki - zmieniłam w kieszonki kieszoneczki skrytki i kieszenie. Na gazety, nożyczki, miarkę, no i włóczki.

Taka torba - Frankenstein... No nic, trudno, podziwiajcie ;)






Wszystkim wrażliwym na piękno przypominam nieśmiało, że torba jest przedstawicielem gatunku płodzonego systemem piractwa maszynowego :)

lipca 25, 2010

Trzej Pluszkieterowie


A kto tam się czai w trawie?


To Moi Państwo są Trzej Pluszkieterowie!




Opanowana perfekcjonizmem podzieliłam się z Maleństwem spostrzeżeniem:

Ja: Jakieś garbate mi te psy wychodzą
Małżonek: To zacznij robić wielbłądy!


I już mi się odechciało konsultacji :)

Szukam pomysłów na jakąś robótkę urlopową, drutową lub szydełkową. Pewnie powstanie kolejny szal, a może chusta. Kupiłam kiedyś trzy motki cienuśkiego moheru - Angel, może to już na niego pora?

W każdym razie przeglądałam wczoraj zapasy włóczkowe (skromne, skromniusieńkie ;)) i znalazłam dwa nieskończone kocyki/narzuty. Za pomocą jednego chciałam zutylizować resztki (jakie tam resztki, najczęściej kłęby całe co to je kupiłam na wyrost) Czterdziestki, może to będzie moje dzieło urlopowe?

Torba robótkowa ukończona, ale jeszcze nie mam zdjęć. Do ich zrobienia potrzebna mi jest trzecia ręka, a chwilowo takiej nie posiadam. Może w pracy mi pomogą zrobić prezentację. Zatem do jutra!

lipca 24, 2010

Krzywulec pstrokaty





Ciąg dalszy, a właściwie suplement do torby robótkowej. Mieszkanko dla szydełek, szyte rzecz jasna techniką piractwa krawieckiego.

Ochłodziło się (u mnie 23 stopnie) jestem niepocieszona. Nawet mi się nie chce z domu wychodzić. Choć może to i lepiej. Nie ciągnie mnie dziś do pasmanterii, po milion niezbędnych guzików, tasiemek, kłębków, motków itp.

A! Właśnie! Jaki jest Wasz sposób, żeby nie zostawiać całej wypłaty w sklepach dotyczących Waszego hobby? Póki co mnie się to udaje, bo dojazd do pracy, praca, i powrót zajmują mi minimum 11 godzin codziennie (1,5h + 8h + 1,5h), więc gdy wracam wszystkie sklepy najczęściej już pozamykane, zostają mi tylko soboty. Chętnie poczytam jak walczycie z nałogiem ;)

lipca 19, 2010

Psiejsko czarodziejsko

Za jakąś zawrotna kwotę (chyba całe cztery złote pięćdziesiąt groszy) nabyłam niedawno w anty(k)wariacie książkę - "Zabawki ze skrawka" rok wydania 1985. Nie ukrywam, że maskotki przedstawione na zdjęciach w tej publikacji są delikatnie mówiąc...szpetne nieco. Ale mimo tego mają specyficzny urok. Urok gałgankowej przytulanki uszytej przez kochającą osobę z tego co było pod ręką. Skusiłam się jednak na szycie, na pierwszy ogień poszedł piesek. Nieskromnie powiem, że wygląda lepiej niż jego protoplastuś z książki. Cóż, po prostu ewolucja :)




Stwór nazywa się Pukka Pies.
Małżonek mianował. Tak nazywa się firma sponsorująca mistrzostwa snookera. Z psami niewiele ma wspólnego, więcej z ciastkami, ale brzmi nieźle.

P.S.

W Zaciszu wyśnionym żeński konkurs erotyczny ;)

lipca 16, 2010

Piractwo maszynowe

Nie, nie będzie o łamaniu praw autorskich. Chodziło mi o skojarzenie z piratem drogowym. Czasem mam ochotę na takie szycie - nitki, kolory dodatki wszystko się plącze w szalonym pędzie maszyny do szycia i niekoniecznie do siebie pasuje. I w tym wypadku tam ma ma być. Krzywo, prosto - byle ostro. Tak to czasem u mnie wygląda. Ze sztuką krawiecką ma to może niewiele wspólnego, ale z radością tworzenia jak najbardziej. :)

Torbę na robótki zaczęłam sobie szyć. Z resztek, zostają mi takie kawałki - ani do czegoś zużyć, ani wyrzucić. Jakaś kieszeń niewykorzystana, jakieś ucho torebkowe co się zamiary wobec niego zmieniły teraz znajdą więc swoje przeznaczenie.

Poniżej pozszywane skrawki, dziś dalszy ciąg pracy. Bez planu, pełna improwizacja.


lipca 15, 2010

Klamkot i letnia torba ze śniegiem







Klamkot - dla zakochanej w kotach sześciolatki.

Torba - ze śniegiem, tzn. dziś zauważyłam, że na materiale są domki z ośnieżonymi dachami - na tę pogodę jak znalazł :) Szyłam ją jak zwykle z niczego - czyli z głowy. Swobodna twórczość. Tnę kawałki materiału, przykładam do siebie, potem zszywam i wychodzi torba. Do tego bez centymetra, ale jak teraz mierzę ją tu i ówdzie - jest równiuteńko, widocznie mam miarkę w oku ;) W każdym razie , kiedy tylko na nią spojrzę duma mnie rozpiera, że taka zdolna jestem. Chyba kiedyś napiszę Wam o moim Mężu, bo to jego wiara we mnie dała mi kopa i rozpędziła do działania.

P.S. Ten bandaż na ręku to niestety nie jest wyraz uwielbienia i chęć upodobnienia się do Michaela Jacksona. W niedzielę robiłam grzanki i nie chciało mi się wysunąć blachy do pieczenia, żeby je przemieszać. Pomyślałam, że szybciej będzie jak po prostu wsadzę tam (jedyne 190 stopni, grzałki od góry i dołu i termoobieg) dłoń uzbrojoną w widelec i pogmeram...
PSSSSS...
najpierw usłyszałam potem poczułam, wrzasnęłam i skoczyłam do zlewu żeby wsadzić rękę pod kran prosto pod gorącą wodę. Miało być pod zimną, ale z wrażenia zapomniałam z której strony owa zimna jest. Metodą prób i błędów (dobra, głównie błędów) doszłam do tego i już mogłam obserwować rosnący bąbel. Całość niestety się paprze i brzydko wygląda, stąd opatrunek.

P.S II Czy ktoś wie jak rozszerzyć możliwości edytowania tekstu? Poważnie skrócił mi się pasek zadań odkąd zmieniłam szablon i tekst pojawia się taki poobgryzany na brzegach.

lipca 11, 2010

Coś w stylu Mamusi Muminka

W stylu Mamusi Muminka - torebki z ikeowej bawełny, z podszewką i elementami dżinsowymi (podobno modne w tym sezonie). Można nosić na ramieniu, można w ręku, ale najciekawiej wyglądają zwisające na przedramieniu - jak u Mamusi Muminka :)

Obie podobne do siebie są prezentami dla pewnych młodych (moje rówieśniczki, więc jak by mogło być inaczej), urodziwych Kobiet. Jedna z torebek pojedzie całkiem niedaleko, a druga trochę dalej. Mam nadzieję, że spodobają się właścicielkom.







Wszyscy teraz piszą o pogodzie, napisze i ja. Doskonale się czuję w takich nieco tropikalnych temperaturach. Nie narzekam, wygrzewam się z upodobaniem, ostatnio w pracy spędzam czas na powietrzu i tam mi dobrze.

A robótkowanie? Mam mało czasu i masę pomysłów, co sprowadza się do tego, że jak już mam chwilę, to siedzę i nie mogę się zdecydować co robić, więc czytam. W tym tygodniu trylogię Millenium - polecam!

I jeszcze polecam Candy:

Hobby Antosi - serweta

Craftingować każdy może - kolczyki

czerwca 22, 2010

Truskawkowo

Praca mnie zeżarła. Normalnie nie ma mnie. Zakończenie roku w przedszkolu, to robota dla Herkulesa. Jego 12 prac, to pestka w porównaniu z tym co ostatnio robię ;)

Niżej: truskawki, przygotowane dla przedszkolaków w prezencie. Mam nadzieję, że będą im smakowały ;)


I jeszcze candy książkowe w Zaciszu wyśnionym

czerwca 10, 2010

Sówkowa spódnica z dżinsów i nowa torba, też sówkowa

Były sobie dżinsy, które pewnego pięknego dnia przetarły się... tam gdzie słońce nie dochodzi. Szkoda było wyrzucać, głupio było zadkiem świecić, zostały więc odłożone na później. Przedwczoraj uznałam, że później już jest - i w jeden wieczór powstała spódnica. Dziś miała premierę w pracy.
A tutaj torebka sówko, albo szyszkopodobna. Efekt ostatniego szyciowego weekendu. Inspirowana przepisem z tegorocznej kwietniowej Burdy.

Tu dzisiejsza prezentacja "dzieł" i otoczki. Czyli spódnica, sówka, torebka, zmemłana i podkasana koszulka, nienaturalnie palona słońcem stopa i plac zabaw w tle. Góry na zdjęciu Reszta kadłuba wysoce niewizyjna w ostatnich dniach, albowiem pylą trawy, topole czy jakiś inne zielone gówno w związku z czym mam pierwszy raz w życiu monstrualny katar alergiczny ze wszystkimi przyległościami, czyli nos jak Rudolf, oczy jak Garfield i działające tylko pół mózgu.

I to tyle.

Źienkuje Państfu za uwage, boniebasz bab katar, koncze da dziś.

czerwca 04, 2010

Wracam - z dużą torbą

Przód tyłu

Pokażę Wam co ostatnio (noo po kawałku w ciągu trzech tygodni i jeszcze z przerwą na serwisowanie) udało mi się stworzyć.

Tył przodu
Ten dyndoł to chustecznik na karabińczyku

Kieszonka na butelkę z wodą i zawiązane uszy, co by się góra nie rozłaziła

Uszy boczne poglądowo rozwiązane

Środek i część ekwipunku codziennego


A poza tym...

...praca, praca, praca... i końca nie widać. Ostatni miesiąc mocno mi dał w kość. Choć i satysfakcja jest i widoki zawodowe na przyszłość ciekawe, ale roboty mnóstwo. Przynajmniej w tygodniu - od rana do wieczora...

W weekendy czasem studia ( czwarte, ale co mi tam ;) ), a czasem szycie. Niestety Maryla zastrajkowała i wzięła się popsuła, ale już ją w serwisie doprowadzono do porządku. Wyjechała ode mnie na tydzień, ponieważ okazało się, że mój talent pedagogiczny nie sprawdza się w przypadku przywoływania do porządku zbuntowanego chwytacza (cokolwiek to jest), potrzebna była zatem pomoc specjalisty.

Ale już jestem. I ja i Maryla. I zaczarowana torbami z Zielonego wzgórza, oraz Ikeową tkaniną w liski, białe króliki, gruszki i kropy uszyłam swoją wielgaśną torbę. Kombinowałam, przeszywałam, mało prułam, zrobiłam dziurki na guziki, zanim owe guziki kupiłam, wymyślałam gdzie królik, gdzie kieszonka, gdzie osiołek a gdzie gumeczka. I jest! A ja chodzę z nosem w górze, i nieskromnie odnajduję w sobie niezwykłe manualne, szyciowo - konstrukcyjne zdolności. I proszę mnie z tego błędu litościwie nie wyprowadzać. Niech mam coś od życia ;)

P.S. Tipsiaki nie moje ;) Ani chybi ja bym sobie takimi wkłuła oczęta. W robieniu zdjęć pomagała mi koleżanka z pracy.
Ona ma i oczy i tipsy.Jednocześnie. Ja bym musiała wybierać.

maja 04, 2010

Refashion, czyli żadna koszula nie jest już bezpieczna!


Maleństwo: Taka fioletowa... znudziła mi się... I rękawy ma za krótkie...

Ja: Mogę ją pociąć?

Maleństwo: Zrób z nią co chcesz.



No to zrobiłam. Okrągły dekolt, falbanki, koronki, szeroki dół, nawet zaszewki tu i ówdzie... no i ten fiolet!


P.S. Na pierwszym zdjęciu w tle - kosz z materiałami i kolejnymi koszulami do modernizacji :)

maja 03, 2010

Moja druga torebka

Przetestowana na imprezach w ten weekend. Funkcjonalna - komórka, puderniczka i sweterek swobodnie się mieszczą.

A tu torebka, wspomagana moją bladą dłonią, ukazuje Wam swe szlachetne wnętrze.


Torebek nigdy za dużo, w głowie ciągle nowe pomysły i tekstylia rozmaite w kolejce czekają. Materiał, to wynik napadu na IKEĘ ( ja odmieniam, bo się da ).

P.S. Oczywiście: Co jest krzywe, miało być krzywe.

kwietnia 19, 2010

Za-paśnik


Za-paśnik, bo za-miast paska, i na za-pasy. No dobra, zapasów się tam dużo nie zmieści, ale i tak się przydaje, albowiem: bieganie po pracy z telefonem prywatnym i służbowym wkurza mnie niemiłosiernie. Jak biegam bez telefonów, to za mną biegają z dzwoniącymi, bo akurat ktoś ma mi coś do powiedzenia i... dzwoni. Do tego jakaś chusteczka się przydaje, nożyczki i szpilki, bo akurat trzeba przypiąć dekoracje, a czasem jeszcze kluczyk od szafki wziąć... Kieszenie mi nie wytrzymywały, powstał zatem ON. Za-paśnik.




Wymyślony od początku do końca przeze mnie, uszyty też.

P.S. Tradycyjnie też dodam, że co jest krzywe miało być krzywe, lub w naturze na aż tak krzywe nie wygląda ;)

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails